czwartek, 19 lutego 2015

Berlin na cztery dni


W ramach ferii zimowych (wyjątkowo krótkich w tym roku, ale lepsze takie niż żadne :)) wybrałam się, aby odwiedzić znajomych i pozwiedzać Berlin. Bo chociaż mojemu sercu zawsze najbliższe są podróże "gdzieś na odludzie, o którym nikt nie słyszał", to wyjątkową sympatią darzę krótkie wycieczki do europejskich stolic. W Berlinie nigdy wcześniej nie byłam i gdy tylko przyszedł mi do głowy pomysł odwiedzenia tego miasta, przystąpiłam do jego realizacji. Dzięki Edycie i Damianowi nie musiałam martwić się o nocleg i towarzystwo. Z drugiej strony miałam bardzo dużo czasu, aby na własną rękę i we własnym tempie pozwiedzać miasto.



Strategia 1: Gdzie dojdziesz, to zobaczysz

Mimo tego, że lubię o sobie myśleć jako o poszukiwaczu przygód i osobie, która z podróżami jest za pan brat, mam parę cech, które utrudniają mi poruszanie się po obcych miejscach. Przede wszystkim potrzebuję dużo czasu na podjęcie jakiejś decyzji. Gdy ma się tylko 4 dni, warto mieć w głowie jakiś plan, żeby jak najlepiej wykorzystać czas. Postanowiłam jednak nie stosować się do tej zasady, przynajmniej na początku. Pierwszego dnia moim planem, był brak planów.  Chciałam obejrzeć okolicę, a potem uzbrojona w przewodnik dojść do ciekawych punktów miasta. Miałam "wkalkulowane w koszta" to że się zgubię. To wbrew pozorom bardzo miłe uczucie "zgubić się" w nieznanym mieście w słoneczne popołudnie. Bez pośpiechu dokonywałam pierwszych obserwacji: że czysto, że podoba mi się architektura i układ ulic, że dużo rowerów. A nawet bardzo dużo! Miałam też niebywałe szczęście do pogody. Słońce zachęcało do spacerów.





Przerwa na kawę. Otwarty zeszyt, gładko piszący długopis, obserwowanie ludzi, pierwsze refleksje o nowym mieście. I tylko żałowałam, że okulary przeciwsłoneczne zostały w domu. 

No i proszę, Plac Aleksandra. Kto by pomyślał, że Wieża Telewizyjna oglądana od dołu wydaje się być dużo niższa. Ale nadal w jakiś sposób imponująca.  
Jest to najwyższa budowla w Niemczech i druga co do wysokości na obszarze Unii Europejskiej (wyższa o 0,5 metra jest wieża radiowo-telewizyjna w Rydze na Łotwie). 
Pierwotna wysokość wieży wynosiła 365 metrów, ale w roku 1997 zainstalowano nową antenę i obecnie wieża mierzy 368 metrów. Ta pierwsza wysokość jest nieprzypadkowa: podobno przez konotacje z liczbą dni w roku miała być łatwa do zapamiętania dla każdego dziecka. 


 Po zagubieniu się już 100 razy dotarłam do Bramy Brandenburskiej - najbardziej charakterystycznego punktu miasta. Jej uproszczona i zwielokrotniona sylwetka znajduje się nawet jako wzór na szybach w pociągu i metrze.


Mistrzem selfie jeszcze nie jestem :P



Strategia 2: Wykorzystaj zdobycze techniki

W następnych dniach postanowiłam nieco bardziej uporządkować moje zwiedzanie. Dzięki Damianowi na moim telefonie pojawiła się aplikacja Here, umożliwiająca korzystanie z map offline. Okazało się, że przyjaźń z GPS-em nie jest taka trudna, jak mi się wydawało. Mniej czasu zajmowało mi teraz dotarcie w różne miejsca. Nadal mogłam sobie skręcać w boczne uliczki, przystawać przed witrynami sklepów, zaglądać do kawiarni. Tylko, że teraz wiedziałam gdzie dokładnie jestem (zazwyczaj). 




Doszłam do Pomnika Pomordowanych Żydów Europy, upamiętniającego żydów zgładzonych podczas II wojny światowej. 
Pomnik, według projektu Petera Eisenmana, został wybudowany w latach 2003–2005 w centrum Berlina (Berlin-Mitte), na powierzchni 19 tys. m². Został on odsłonięty 10 maja 2005 i od 12 maja jest dostępny dla publiczności. W pierwszym roku pomnik odwiedziło ponad 3,5 mln. osób.
Pomnik zajmuje teren ograniczony ulicami: Ebertstraße, Behrenstraße, Gertrud-Kolmar-Straße i Hannah-Arendt-Straße.
Pomnik składa się z 2711 betonowych bloków-steli (po jednym na każdą stronę Talmudu) ustawionych w równoległych szeregach z niewielkim odchyleniem od pionu. Najwyższe bloki mierzą 4,7 m wysokości. Na obrzeżu pomnika rośnie 41 drzew. Między szeregami bloków znajdują się wybrukowane kostką przejścia o szerokości 95 cm. Powierzchnie bloków zabezpieczone są powłoką umożliwiającą łatwe usunięcie graffiti. (z Wikipedii)






Stąd już niewiele dzieliło mnie od Placu Poczdamskiego. Spojrzałam na mapę - naprawdę długi spacer sobie zafundowałam!



Fragmenty Mury Berlińskiego




Strategia 3: Pójdź tam, gdzie ci wskażą

Odkrywanie na własną rękę jest super, ale nie dobrze jest też dać się zaprowadzić w ciekawe miejsca. Na przykład tam sama nigdy bym pewnie nie trafiła:

Hackesche Hofe 
Niesamowite miejsce, zespół secesyjnych kamieniczek, które od głównej ulicy nie zdradzają swojego uroku. Jednak gdy się już tam wejdzie na chwile można się przenieść do innego świata. 






Strategia 4: Korzystaj z tego co dzieje się wokół Ciebie

Ostatniego dnia wyjazdu zamknij przewodnik.
Zawsze chwilę mi zajmuje uświadomienie sobie, że miasto, które odwiedzam dla większości ludzi właśnie w nim przebywających jest miejsce zamieszkania. Oprócz atrakcji turystycznych dzieje się tam mnóstwo rzeczy, które wyciągają ludzi z domów. 

W niedzielny poranek wybraliśmy się z Edytą i Damianem do pobliskiego Mauerpark. Pomimo lutego dużo osób korzystało z jego dobrodziejstw. Obok był  rozstawiony cotygodniowy bazarek (przywodzący mi na myśl wolską Olimpię, ale z większym potencjałem gastronomicznym). 

Radość!

Beztroska! :)
fot Damian

4 dni to  mało, ale jak się okazuje wystarczająco dużo, aby zebrać  sporo wspomnień. Wygląda na to, że mimo szczerych chęci udało mi się wspomnieć o zaledwie kilku rzeczach. Nie opowiedziałam nawet o życiu nocnym Berlina! Nie dotarłam też do tematu pysznego jedzenia, ale tu niewątpliwie ekspertką  jest Edyta i to do niej zajrzyjcie jeśli macie ochotę poznać Berlin od kuchni :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz