poniedziałek, 23 lutego 2015

Typowa Magda, czyli kilka słów o otwartości

fot. Damian/ Mauerpark, Berlin
Poślizgi czasowe, wymówki im towarzyszące i wszelkie zaniedbania są dobre. Nie dajcie się porwać ogólnie panującym trendom, nie dajcie się wciągnąć w spiralę obowiązkowości!

Powyższe zdania należy oczywiście traktować z lekkim przymrużeniem oka (może być też dwóch, jeśli ktoś nie może jednego). Nawiązując do tytułu: zupełnie typowe* dla mnie są lekkie potknięcia, podane w nonszalanckim sosie. Ale jak to w życiu bywa, taka typowość ma dwa oblicza. Z jednej strony człowiek korzysta z szufladki, do której został włożony (albo sam wlazł)  ba! nawet ozdabia ją z wierzchu i tworzy z niej markę. Z drugiej strony walczy mniej lub bardziej skutecznie ze swoimi słabościami i "typowymi" zachowaniami, z których np. wyrósł. Swoją drogą nie uważam tych szufladek za coś bardzo złego. Często pomagają nam w rozumieniu ludzi obok nas. Trzeba tylko umieć z nich zrezygnować w odpowiednich momentach. (Z szufladek, nie ludzi:)) Nie o tym jednak chciałam...



Jurek, piszący fajne rzeczy na bloginotes.pl wyzwał mnie do napisania tekstu o otwartości. Jego post na ten temat znajdziecie tutaj. Wyzwanie zostało rzucone na początku lutego, stąd moje chaotyczne rozważania na początku. Od razu dodam, że opóźnienie było częściowo kontrolowane. Na początku miesiąca postanowiłam, że priorytetem będą różne teksty na studia, a jak się zbiorę w sobie to coś innego w lutym napiszę. Tadam! Zebrałam się ;)

Wróćmy do otwartości. Pierwsza myśl, gdy przeczytałam hasło przewodnie była mniej więcej taka:
- Super! Przecież ja jestem chodzącą otwartością! Gdzie to ja się nie boję pojechać, czego nie zrobię, do kogo nie zagadam! :D

A zaraz potem zaczęło mi kiełkować w głowie coś  innego. Luźne refleksje na ten temat powracały do mnie regularnie.

Czasem jestem zamknięta. Zamknięta na własne słabości. Na rzeczy, które mi nie wychodzą od razu. Na momenty, w których nie wiem jak się zachować. Na wprowadzanie w życie niektórych planów. Mogłabym tak długo :)

Każdy z nas (nie ważne czy postrzegany przez innych jako otwarty czy skryty) ma jakieś miejsca w sobie, które są zaryglowane. Nie mówię, żeby od razu taranem wyważać te drzwi, ale może warto od czasu do czasu pociągnąć za klamkę, naoliwić zamki, zajrzeć do środka. Zapytać samego siebie czy to nie jest dobry czas, żeby spróbować ruszyć to, co w tej komórce zamknęliśmy. Pewnie jest :) (Tylko pamiętajcie - każdy ma swoje tempo, bądźcie dla siebie dobrzy :))

Zrobiło się trochę poważnie. Wróćmy na koniec do otwartości "typowej". Oto specjalny mix:(kolejność jest przypadkowa i nie należy się nią sugerować).

1. Idzie wiosna. Czuję to w kościach! Pewnie na dobre przyjdzie dopiero za miesiąc (albo za trzy), ale to odczucie jest napędzające do działania. Przeprosiłam się już z bieganiem. Chyba przeproszę się  z rowerem. Poza tym czy ktoś wie, gdzie mam jakąś lżejszą kurtkę? (mamo? :D)

2. Wiosna! Zmiany! Farba poszła w ruch. Nie szkodzi, że prawie nie widać różnicy. Ważne że samopoczucie skoczyło (i jakby co możemy się z Beatą przekwalifikować na fryzjerki).

3. Za dwa dni idziemy z Olą pod fryzjerskie nożyce. Może relacja na żywo z salonu?

4. Takie drobne rzeczy jak te wymienione w powyższych podpunktach są jak najbardziej ok, pod warunkiem, że są smacznym dodatkiem do konkretnej treści. Miejcie serca otwarte na ludzi wokół was. Brzmi banalnie, a jest szalenie ważne. Czasem wystarczy z kimś pobyć. Uśmiechnąć się. Dacie radę :)

5. Korzystajcie ze słońca, życia, czasu (tylko z głową :P) Jakieś pomysły na miejsca warte odwiedzenia? Ja polecam Berlin. Mam nadzieję, że relacja z mojej wizyty niedługo ujrzy światło dzienne.

Okropnie namieszałam, ale jeśli ktoś weźmie sobie coś dla siebie z tych rozmyślań to super :)

Dobry przykład otwartości :)


*po zastanowieniu stwierdzam, że dobrym słówkiem jest też "legendarne". O tak, niektóre dołki przeszły do historii ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz