Jest nas trzy i każda z nas ma wpisany w dowód stan cywilny: panna*. I
całe szczęście, bo inaczej dużo trudniej byłoby z nazwą. "Dwie panny i
mężatka" albo "panna, mężatka i wdowa" brzmi zdecydowanie gorzej.
Zresztą mężatki zwykle mają mężów, więc pewnie trzeba by go było przyjąć
w poczet naszego zacnego grona. Zdecydowanie zbyt dużo komplikacji.
A, no właśnie, bo cała sprawa jest związana z faktem, że mieszkamy
wszystkie trzy razem. Nierzadko generuje to zabawne sytuacje (a jeśli
mam być szczera to praktycznie non-stop). Gdzieś trzeba zacząć gromadzić
moje suche żarty (wiem, wiem, dziewczyny śmieją się ze mnie, a nie z
nich), zaskakujące dialogi, porady gospodarczo-kulinarno-ogrodnicze
(wierzcie lub nie, ale się tego dużo nazbierało).
Oczywiście na swoją kolej czekają też historie, które zawdzięczamy
wszystkim dziwnym współpasażerom z WKD.
Pomysł założenia bloga zrodził się podczas wieczornej głupawki, która
zaczęła się od rajstop w zamrażalniku. Samo zakładanie** również
przysporzyło wiele radości, między innymi z tego względu, że na skutek
zmęczenia po treningowego przekręcałam co drugie słowo (szablony i
szampony to nie to samo?!). Nie mamy jeszcze rozwiązań wszystkich
problemów technicznych. Trzeba poderwać jakiegoś grafika, który
narysowałby 3 piękne panny na łosiu.
*no cóż, muszę sprostować, że żadna z nas nie ma tego wpisanego w dowód :) O.
** bloga, nie rajstop O.
Sprostowania napisała oczywiście Ola. Nasza złota rączka (gdyby nie ona nasze krzesła byłyby jeszcze nie złożone, a piec nie odpalony). Od niedawna uczestniczy w warsztatach Wióry lecą, gdzie doskonali swoje umiejętności stolarskie. Włazi na drzewa, konstruuje krany - nie straszne jej żadne przeszkody.
Panna Beata jeszcze się zastanawia co o sobie napisać. Przed chwilą powiedziała: "Możesz coś zaproponować, a ja powiem czy się zgadzam". Bez wątpienia autorka najcelniejszych ripost w tym domu. Moja kompanka przy braku umiejętności skręcania krzeseł (eeej, to nie prawda!) i przy eksperymentach kulinarnych. Często ratuje nam życie przynosząc coś dobrego do jedzenia od swojej Babci.
Na końcu przedstawię się ja - Magda. Podobno ze mną to można tylko oszaleć. Gubię wszystko co się da i znajduję w najmniej oczekiwanych momentach. Czytam ludziom przez ramię w komunikacji miejskiej. Chciałabym zobaczyć tak dużo świata, jak to tylko możliwe. Czasem opowiem tu o tych moich codziennych i niecodziennych przygodach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz