Już kończy się październik. Strasznie szybko zleciał ten miesiąc. Nawet się nie zdążyłam do niego przyzwyczaić. Piękna, kolorowa i ciepła jesień zmieniła się w taką zimą i szaroburą. Moje dobre samopoczucie zamieniło się w zasmarkane samopoczucie.
piątek, 31 października 2014
Piszę, bo obiecałam sobie, że będę to robić regularnie.
Już kończy się październik. Strasznie szybko zleciał ten miesiąc. Nawet się nie zdążyłam do niego przyzwyczaić. Piękna, kolorowa i ciepła jesień zmieniła się w taką zimą i szaroburą. Moje dobre samopoczucie zamieniło się w zasmarkane samopoczucie.
poniedziałek, 27 października 2014
Co ty w ogóle wiesz o życiu?
Ja pamiętam, ale nie grałam. Na informatyce wolałam czytać książki pod ławką.
Kwejk się sam podpisał - to bardzo miło z jego strony.
|
Powoli odkrywam blogosferę. Nie miałam wcześniej pojęcia, że to takie wielkie i fascynujące zjawisko. Wiecie jak to jest, gdy człowiek znajduje coś nowego - chciałby przeczytać/ zobaczyć/ dotknąć wszystkiego. Nie inaczej jest z panną Magdą. Skaczę od jednego tekstu do następnego, przeglądam najbardziej popularne blogi i takie o których ledwo ktoś słyszał. Kompletny chaos i losowość!
Tak czy inaczej, przy owym przeglądaniu rzucił mi się w oczy jeden motyw, który utknął mi na dłużej i zaczął pracować, uruchamiając różne trybiki w mojej mózgownicy. O czym mowa? O narzekaniu na dzisiejszą młodzież i dzisiejsze czasy.
piątek, 17 października 2014
Spotkania kolejkowe, czyli dlaczego lubię przypadki
Jakiś czas temu obiecałam, że temat dziwnych ludzi z WKD będzie kontynuowany i słowa dotrzymam. Na żywo ta historia wzbudziła wiele emocji wśród słuchaczy, więc szkoda byłoby jej nie opisać. Swoją drogą w dobie internetu, gdy popularne są strony w stylu "spotted" dziwni ludzie z komunikacji miejskiej nie mogą się już czuć bezpieczni. Ilu z nich zaprzestało swoich dziwnych zachowań, ilu wcisnęło się w sztywny gorset narzucany przez społeczeństwo? ;)
środa, 15 października 2014
Jak to się wszystko zaczęło, czyli zaczynamy wspomnienia z podróży
Tegoroczna jesień nas rozpieszcza i nie pozwala zapomnieć o lecie. Szczególnie, że było ono niezwykle intensywne i obfitujące w nowe doświadczenia. Tak intensywne, że nie znalazłam chwili, żeby usiąść i porządnie podsumować wszystkiego dla szerszego grona odbiorców. Jednak nawet podczas najpiękniejszej jesieni jest czas, żeby powspominać wakacje. Szczególnie, że mój mózg pracuje już intensywnie nad jakimś kolejnym podróżniczym projektem. Zanim pomysły zaczną się urzeczywistniać trzeba posnuć trochę indyjsko - nepalskich opowieści.
czwartek, 9 października 2014
Kot-pingwin oraz jak DIY nabiera nowego znaczenia
Od pewnego czasu nasz taras, jako enklawę spokoju, upatrzył sobie pewien kot-pingwin. Pojawił się parę dni temu. Niczego się nie spodziewając wchodzę sobie spokojnie na taras, a tu coś zrywa się z fotela i przebiega mi przed nosem (oczywiście strasząc mnie przy tym tak, że aż podskoczyłam). Nie zdążyłabym nawet zauważyć co to, gdyby nie to, że stworzenie było ciekawe, kto śmie mu przeszkadzać w drzemce, więc zatrzymało się parę metrów dalej.
W ciągu następnych dni Magda i Beata również zostały nastraszone przez uciekającego z tarasu zwierzaka. I tak zaczęła się nasza znajomość z kotem-pingwinem. Czemu pingwinem? Bo wygląda jak pingwin (albo, jeśli wolicie taką wersję - bo Magda go tak nazwała :)) Teraz za każdym razem wychodząc i wracając do domu zastanawiam się, czy kot-pingwin siedzi na fotelu, czy też ma ważniejsze sprawy na głowie. Dziś rano siedział - a moim największym dylematem było: wyjść głośno, żeby mnie usłyszał i uciekł (alergia na koty nie pozwala mi na zbytnie spoufalanie się z tymi stworzeniami) czy po cichu, żeby go nie obudzić. Na szczęście problem rozwiązał się sam, bo kot-pingwin obudził się zanim zdążyłam otworzyć drzwi, obdarzył mnie długim spojrzeniem przez szybę i poszedł załatwiać swoje pingwinie interesy...
W ciągu następnych dni Magda i Beata również zostały nastraszone przez uciekającego z tarasu zwierzaka. I tak zaczęła się nasza znajomość z kotem-pingwinem. Czemu pingwinem? Bo wygląda jak pingwin (albo, jeśli wolicie taką wersję - bo Magda go tak nazwała :)) Teraz za każdym razem wychodząc i wracając do domu zastanawiam się, czy kot-pingwin siedzi na fotelu, czy też ma ważniejsze sprawy na głowie. Dziś rano siedział - a moim największym dylematem było: wyjść głośno, żeby mnie usłyszał i uciekł (alergia na koty nie pozwala mi na zbytnie spoufalanie się z tymi stworzeniami) czy po cichu, żeby go nie obudzić. Na szczęście problem rozwiązał się sam, bo kot-pingwin obudził się zanim zdążyłam otworzyć drzwi, obdarzył mnie długim spojrzeniem przez szybę i poszedł załatwiać swoje pingwinie interesy...
piątek, 3 października 2014
Wlazł(a) na gruszkę... (czyli szeroko pojęty początek)
...a właściwie nie na gruszkę, tylko na nasze przydomowe drzewo, na którym rosną... winogrona :)
Ale po kolei - o powrotach pisała już Magda, a ja też niedawno wróciłam na nasze włości. A że winogrona dojrzały, to trzeba było je zebrać. Na początku były próby dosięgnięcia ich z drabiny, ale (nie)stety nie zdały egzaminu. W życie wszedł bardziej nowatorski pomysł, a mi przy okazji udało się pooglądać dach naszego domu :)
Ale po kolei - o powrotach pisała już Magda, a ja też niedawno wróciłam na nasze włości. A że winogrona dojrzały, to trzeba było je zebrać. Na początku były próby dosięgnięcia ich z drabiny, ale (nie)stety nie zdały egzaminu. W życie wszedł bardziej nowatorski pomysł, a mi przy okazji udało się pooglądać dach naszego domu :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)