Już kończy się październik. Strasznie szybko zleciał ten miesiąc. Nawet się nie zdążyłam do niego przyzwyczaić. Piękna, kolorowa i ciepła jesień zmieniła się w taką zimą i szaroburą. Moje dobre samopoczucie zamieniło się w zasmarkane samopoczucie.
Miałam napisać post o Jaipurze (nawet zaczęłam, czeka w wersjach roboczych na lepsze czasy). Ale piszę ten.
Na początku miesiąca wymyśliłam sobie, ze pod koniec zrobię ranking dziwnych ludzi z WKD. Zapowiadało się bardzo owocnie, w przeciągu paru dni spotkałam dwie ciekawe persony. Pierwsza była pani, która na Śródmieściu zostawiła pod moją opieką torbę i poszła coś pooglądać. Wróciła przepełniona dumą, bo udało jej się kupić zielony szalik (do tego błyszczący!). I to dzięki mnie!(a Ty jaki dobry uczynek zrobiłeś w tym miesiącu?)
Następny był gość, który się do mnie przysiadł i opowiadał o tym jak to w naszym kraju jest beznadziejnie. Nie ma co streszczać, wszyscy wiedzą jak jest ;)
Czemu o tym opowiadam? Bo chociaż po tym, jak te historie się wydarzyły miałam ochotę je tu zamieścić (i pewnie byłyby to wtedy zabawniejsze i ciekawsze), to postanowiłam zostawić je na później. Na koniec miesiąca.
Z tego powodu, zamiast kilku śmiesznych historyjek w tym typie i o tym jak skręcałyśmy krzesła, albo kisiłyśmy ogórki, czytacie tekst o tym, że nie wiem co napisać. Niestety z katarem jestem mało zabawna, więc do póki się nie wyleczę, nie ma co liczyć na zmianę sytuacji.
Ale trzeba przyznać, ze to był dobry miesiąc - można było poleżeć na hamaku, a to jest coś :)
Do zobaczenia w listopadzie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz