czwartek, 11 czerwca 2015

Sztuka komunikacji

Stefan przypomina. I chociaż jest facetem z kalendarza, całkiem nieźle radzi sobie ze sztuka komunikacji.




Komunikacja – proces przekazywania (wymiany) informacji między jej uczestnikami.

Może linkowanie do Wikipedii nie jest dobrym pomysłem, ale chciałam swoją dzisiejszą wypowiedz zacząć od jakiegoś konkretu. Większość ludzi, którzy tu zajrzą zagadnienia związane z komunikacją przerabiali niejednokrotnie. Ale mojego komunikacyjnego strumienia świadomości jeszcze nie :)  Chciałam sobie/ wam w tym miejscu zrobić takie pstryk, żeby otworzyć wielką klapę pod którą są wasze około komunikacyjno-informacyjne skojarzenia. Sporo tego, co?

Gdyby ktoś teraz kazał mi wyobrazić sobie mój mózg (haha, przy okazji sama sobie kazałam to zrobić), to na powierzchnię wypłynąłby obraz tegoż mózgu, pływającego w informacyjnym morzu. 
Niektóre elementy tego ekosystemu się przez niego przelewają. inne oblepiają go niczym wodorosty stopę, która się w nie zaplącze. Mój mózg tak sobie pływa, przyswaja, niektóre rzeczy przetwarza, niektóre wyrzuca. 
Ostatnio, panuje w nim raczej ruch jednostronny. Komunikaty się wlewają, szukają swoich miejscówek, szufladeczek, łóżeczek, pokoiczków. Szukają swojej spokojnej przystani. Jest ich masa, więc biją się o te miejsca i o to, kto jest ważniejszy. Niestety w tym całym zamieszaniu mało fajnych przemyśleń wypływa na zewnątrz (nie, prace zaliczeniowe na studia się nie liczą. Tak wiem, że spędziłaś nad nimi trochę czasu).
Chyba właśnie (na wpół świadomie) dokonałam analizy stanu mojej gotowości twórczej. Płyńmy dalej. Zbadajmy, gdzie nas prąd zaniesie!


Do rodzinnych anegdot należy to, jak razem z Olą zaczytywałyśmy się w książce "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły". Nie miałyśmy chyba nawet 10 lat, gdy się do niej dorwałyśmy. Podśmiewałyśmy się z dialogów zamieszczonych w niej w komiksowej formie. Czasem też trochę podśmiewałyśmy się z mamy, gdy w zbyt oczywisty sposób użyła któregoś przykładu.  Fajnie było zobaczyć od kuchni sztuczki dorosłych. Chyba wiedziałyśmy też, że te "sztuczki" są  mądre i mają służyć dobrym sprawom. Teraz sama pracując z dzieciakami używam tych sposobów. Chociaż zdarza się, że za bardzo coś mówię z głowy, to taki sposób mówienia niejako wszedł mi w krew.

Mamy też ulubione przykłady :)

Dialog teoretycznie możliwy:

O: Chciałabym, żeby to już było gotowe!
M: Gdybym miała czarodziejską różdżkę...
O: To byś mi, kurde, wyczarowała! No jasne, i na co nam była ta książka...

Innym takim miejscem, gdzie mówienie jest ważne, jest radio. A konkretnie moje Radio Aktywne (polecam, polecam). (to znaczy, w każdym radiu mówienie jest podstawową sprawą, ale ja tu nie będę się zastanawiać nad wszystkimi, tylko nad własnym radiowym głosem/losem.)
Zanim tam trafiłam, a już chodziła mi po głowie myśl, żeby spróbować swoich sił na antenie, wydawało mi się, ze nie ma nic prostszego od nawijania przez mikrofon. Potem przyszło życie i przesłuchiwanie audycji, wysłuchiwanie swoich yyyyyyyyyyyy, eeeeeeeeeee, dwutysięczny jedenasty. Przyszła walka ze stresem. Uczenie się, obserwowanie postępów, tworzenie co tydzień czegoś nowego. 
Kurcze, no i się wzruszyłam. A przecież się nigdzie stamtąd nie ruszam ;)

Dobrze, to było o komunikacji, informacji, jest Stefan. 
Możecie sobie też zerknąć na nasz lodówkowy projekt komunikacyjny.  
Mam niejasne przeczucie, że coś mi uciekło. 

Cholera, bo ja chciałam tylko przez to powiedzieć, że wcale nie chcę mieć sesji. 





Ale serio, moja głowa potrzebuje krótkiej odskoczni. Moje notatki powinny się przewietrzyć. Sprawdźcie jutro czy znajdzie się na to jakiś sposób :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz