Była lista. Były plany.
Od oleju, którego mamy już tylko odrobinkę, po przybory około łazienkowe (te również mają w zwyczaju zużywać się, i to dosyć szybko)
Wsiadłyśmy na rowery (bo ruch to zdrowie) i pojechałyśmy w kierunku przeciwnym niż zwykle. Właściwie tylko dlatego, że część kosmetyczna listy przeważała nad spożywczą. Rossmann wygrał z Biedronką.
Na nasze (nie)szczęście przy samym wejściu do Galerii Podkowa znajduje się znana sieciówka ubraniowa (H&M - #gdziemojepieniądzezreklamy).
W ten sposób niewinnne: "Chodź, spojrzymy na wyprzedaże" zamieniło się w godzinę spędzoną w przymierzalni.
Przy kasie płacąc za 4 sukienki i 3 bluzki (tzn ja za 2 sukienki, a Beata za całą resztę ;))
B: Zaraz nie będziemy miały za co kupić jedzenia!
Ekspedientka: W tym miesiącu to mało która kobieta będzie miała :)
Wróciłyśmy bez połowy rzeczy z listy (kosmetyki jednak udało się kupić, jedzenia nie)
Nie wiem, w ile kobiecych stereotypów się dzisiaj wpisałyśmy. Wiem za to, że dawno nie wracałam ze sklepu taka zadowolona. I, że wyglądam ślicznie w nowych kreacjach (Beata też w swoich;))
PS. A pyszny obiad na jutro i tak udało nam się zrobić z tego co znalazłyśmy w szafkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz