czwartek, 29 stycznia 2015
Anielsko, choć nie zawsze sielsko :)
Zapoczątkowana przeze mnie na I turnusie "faza" na aniołki z masy solnej znacznie się powiększyła. Właściwie każda dziewczynka z grupy ulepiła swojego (i są piękne!) Przy okazji okazało się, że dzieci mają dużo większą smykałkę do biznesu ode mnie.
- Ciociu, jak ładnie! Będzie ciocia je sprzedawać? Powinna ciocia. Na przykład założyć stronę internetową i tam sprzedawać. Duże po 30 zł...
- Może po 28? Lepiej to brzmi.
- No dobrze. A małe mogą być po 15. I jeszcze trochę niepomalowanych, żeby ktoś sam mógł sobie wybrać później kolory! Noo, ciociu, będzie ciocia?
czwartek, 22 stycznia 2015
środa, 21 stycznia 2015
Z pamiętnika ciotki bullerbynowej
poniedziałek, 12 stycznia 2015
Poniedziałkowe dialogi
Po aerobicu wróciłyśmy do domu, zajęłyśmy się kuchnią, robieniem zapiekanki na jutro, parzeniem herbaty (na dzisiaj). W końcu zabieramy się też za kolację.
piątek, 9 stycznia 2015
Agra? To tam gdzie Taj Mahal?
Agra - miasto, które kojarzy się głównie z Taj Mahalem. Miasto, które z jednej strony podobało mi się najmniej, a z drugiej paradoksalnie pokazało mi zupełnie nie-turystyczną twarz Indii. Paradoksalnie, bo własnie znajdujący się tam Taj Mahal jest taką turystyczną wizytówką, która także na żywo robi kolosalne wrażenie.
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Wszystkie moje pierwsze strony
Piszę do Jurka, aby pogratulować takiego startu, no i podzielić się wrażeniami.
-Wyciągnęłam sobie ten pierwszy z dna pudełka i przeglądam! A miałam pisać praktyczny poradnik, jak przetrwać w głuszy przy temperaturze -20 stopni.
- To byś mogła się pochwalić tym pierwszym notatnikiem u siebie - dostałam odpowiedź.
Czemu nie? Jest o czym opowiadać :)
niedziela, 4 stycznia 2015
Sylwester na krańcu świata
Już po raz trzeci siadam do spisywania sylwestrowych, nieznajowskich przygód. Wcale nie dlatego, że kiepsko mi idzie pisanie, lub że nic się nie wydarzyło i nie ma co opowiadać. Wyprawa była tak obfita w historie, które warto zatrzymać na dłużej, że nie nadążałam z notowaniem ich. A przed samym wyjazdem, gdy piec już wygasł, a my siedzieliśmy przy jednej świeczce i latarkach wzięłam chatkową kronikę i próbowałam w niej opisać jak najwięcej. Gdy już zasmarowałam moim koślawym pismem 3 strony przeczytałam cały tekst reszcie. Co drugie zdanie ktoś zgłaszał potrzebę dopisania adnotacji lub swojego punktu widzenia. Pewnie i tutaj nie uda mi się zawrzeć wszystkiego, dlatego jeśli chcesz coś dopowiedzieć - pisz śmiało :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)