czwartek, 29 stycznia 2015

Anielsko, choć nie zawsze sielsko :)


Zapoczątkowana przeze mnie na I turnusie "faza" na aniołki z masy solnej znacznie się powiększyła. Właściwie każda dziewczynka z grupy ulepiła swojego (i są piękne!) Przy okazji okazało się, że dzieci mają dużo większą smykałkę do biznesu ode mnie.

- Ciociu, jak ładnie! Będzie ciocia je sprzedawać? Powinna ciocia. Na przykład założyć stronę internetową i tam sprzedawać. Duże po 30 zł...
- Może po 28? Lepiej to brzmi.
- No dobrze. A małe mogą być po 15. I jeszcze trochę niepomalowanych, żeby ktoś sam mógł sobie wybrać później kolory! Noo, ciociu, będzie ciocia?

Grupa dziewczynek w tym tygodniu dostarczała mi kolejną porcję tekstów i dialogów, które skrzętnie zapisywałam. Dzięki wprawnym uszom reszty kadry docierały do mnie też inne dialogi ("Magda, musisz to zapisać!")

Hałas na korytarzu.
A: Ludzkość taka głośna?

Po magicznej sztuczce z chusteczką i złamaną wykałaczką Ł. z podejrzliwością w głosie do wykonawczyni:
- Pozwolisz, ze obejrzę sobie tę chusteczkę.

Spisywanie kontraktu (i naszych protesty, żeby nie być "proszę panią")
- Słuchamy się przecioć!

Standardowo w czasie śniadania:
- A za ile będzie obiad? O której będzie drugie śniadanie?

Ugniatanie masy solnej. Ł skanduje:
- Masa, masa, masa, masa, masa, masa!
- A jaki smak ma ta masa?
- Masowy!

No i już drugiego dnia rozbrzmiało: "Chłopcy nie są tacy źli!"

Festiwal Kanapek. Wygłupiam się robiąc teleturniej "Jaka to kanapka?" i zadając pytania, a łyżka służy mi za mikrofon.
- Jaką kanapkę zrobiłabyś mamie na śniadanie?
- (Ł) Z tofu, podsmażaną, z warzywami... I w szaliku, i czapce,żeby nie ostygła!

Rozmawiamy czyja mama/ siostra/ kuzynka/ babcia/ przyjaciółka ma jak na imię. D:
- A moja ciocia, której ja nie znam... Ma na imię... Nie wiem jak ma na imię.

Problemy z garderobą:
- Powinni wynaleźć jakąś zakładaczkę do rajstop dla dzieci.

Malowanie.
- Ładnie?
- No, taka martwa natura.
- Z gruszką. Gruszka to akurat żywa.

Zasłyszane od chłopaków:
- Jak już się spociłem to mam całe włosy mokre, ale uszy zimne.

Mafia.
Jedną z każdorazowo pojawiających się postaci był były prezydent Zygmunt. Jakoś tak sie składało, ze każdy potem był kimś z rodziny Zygmunta. "Grabiarz" August pozazdrościł Zygmuntowi tak licznej familii i do następnego przedstawiającego się krzyczy:
- I jesteś moim kuzynem!
Na co słyszy:
- Nie znam cię! Tylko tyle, że całą moją rodzinę pochowałeś!

Przy innej rozgrywce:
-  Zostałeś zabity. Kim byłeś?
- Justinem Bieberem.

A do D (która chodzi z wianuszkiem z koralików, który docelowo miał być naszyjnikiem, ale jest za mały.)
- Wyglądasz jak królowa jakiegoś biednego kraju. Ale królowa.

O ciasteczkach:
- Dodałam kakao, dzięki czemu były ciemne i wyglądały jak kotlety.

Przy obiedzie D. wymachuje kalafiorem przed nosem Ł.
- Patrz, parz jaki śliczny kwiatek!

W najcieplejszym pokoju w domu:
- Po co wychodzić na dwór, jeśli tutaj jest tak samo?

Gdy już się udało wyjść na dwór i zacząć lepić bałwany zostałam zatrudniona do robienia głowy. Podaję dosyć małą kulę i pytam:
- Starczy?
- Na bałwanicę tak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz