sobota, 19 grudnia 2015

(Nie)Całkiem Niepoważny Przegląd Wydarzeń Ostatniego... Roku

Zainspirowana tym, że drugi dzień leżę w łóżku bez możliwości robienia czegokolwiek sensownego i z kontaktem ze światem ograniczonym do internetowych rozmów i spotkań z pozostałą dwójką Panien z Łosiej (notabene, przez te dwa dni, wliczając w to przerwy na spanie, widziałam się z nimi dłużej niż przez ostatnie dwa albo trzy tygodnie...), postanowiłam popełnić tekst, który od dłuższego czasu chodzi mi po głowie.



Tekst traktujący o mniej lub bardziej losowo wybranych wydarzeniach ostatniego roku, oparty na zdjęciach wygrzebanych z czeluści mojego telefonu. Pewnie do każdego z nich można by było napisać osobną historię, ale to mogłoby zająć kolejne 12 lat. Także post będzie jeden - za to w punktach :)



1.


To jest ślimak. Niby nic nadzwyczajnego. Nie wiem, jak długo żyją ślimaki, ale myślę, że ten mógł (a może nadal może?) pochwalić się ciekawszym życiem niż miała większość jego kolegów. Jeździł tak ze mną dobrych kilka dni. Pewnie miał już dość tego, że wszyscy go uważali za takiego wolnego. Grunt, to nie dawać się stereotypom i temu, co inni sobie myślą :) A mnie do tej pory zastanawia, jak on tam wszedł i skąd wiedział, że to będzie dobre miejsce do podróżowania. (Za to w trakcie pisania pojawił mi się w głowie obraz o. Szustaka z jego #jeszcze5minutek mówiącego "Bądź jak ślimak" :D)


2.

To jest za to zdjęcie robione przez ramię pewnej starszej pani w tramwaju. Przedmiotem zdjęcia jest gazeta tejże pani. Mowa w niej o bunkrze dla 150 osób. W razie zombie-apokalipsy będziecie wiedzieli, gdzie uciekać. I jeszcze najważniejsza informacja: "Można się myć - jest woda! Nie ma problemu z higieną. Są umywalki i to dla kilku osób!" :)



3.



Co jakiś czas znajduję w swoim telefonie zdjęcia jedzenia. Zdarzają się też noże. I nie są to zdjęcia robione przeze mnie. Jedzenie zazwyczaj też nie :P 
Przynajmniej łatwo mi się domyślić, co M. jadła tego dnia :)


4.



A skoro już jesteśmy przy jedzeniu, to trzeba uważać na to, co hodujemy w lodówce. Tu wraz z B. wyjęłyśmy z naszej trochę rzeczy, które zaczęły żyć własnym życiem. Z podpisami dla M., której akurat wtedy z nami nie było . 
Powtórka z rozrywki nastąpiła parę dni temu. Znów z B. wyjmowałyśmy z lodówki różne rzeczy niewiadomego pochodzenia, zaś M. znów z nami nie było. (Zaczynam podejrzewać spisek. M nie ma prawie zawsze kiedy sprzątamy lodówkę... :))
W pudełku leżało coś, co według mnie było kawałkiem oscypka, a według B. kawałkiem pasztetu (później przerzuciła się na teorię o żółtym serze). Musiało leżeć tam dość długo, bo po odwróceniu pudełka do góry dnem nie spadało. Spór trwał dobre pół godziny, aż w końcu, z drobną pomocą przyszedł nam Mi. (który nabił to coś na nóż i wyciągnął z pudełka). Wtedy nastąpiło odkrycie miesiąca - to były drożdże!
Myślę sobie, że rzeczy, które można znaleźć u nas w lodówce najlepiej oddaje podpis "nie wiem co to" :)
Aha, a jak zapomnicie o tym, że macie w domu ziemniaki, to efekty mogą być takie jak na zdjęciu.



5.




Nie zmieniając tematyki - jeśli głównym składnikiem znajdującym się u Was w lodówce jest aktualnie kiełbasa, która została po jakimś ognisku, to niekoniecznie trzeba rozpaczać (o ile na zewnątrz jest ładna pogoda i jest ciepło... :)). Na obiad bardzo spoko. I można zjeść na tarasie.



6.


Okoliczne pawie czasem się nie przejmują, że ulica to może nie być najlepsze miejsce dla nich. Co lepsze (na zdjęciu niestety tego nie widać, ale możecie mi wierzyć na słowo), kierowcy też nie bardzo się tym przejmują. Kiedy ten delikwent postanowił wyjść na spacer, wszyscy którzy akurat jechali tamtędy samochodami (a było tych samochodów z 5, czyli niezły korek :)) spokojnie stanęli i czekali aż ptak wykona jakiś ruch, który pozwoli go wyminąć.



7.

Matematycznego akcentu tez nie może zabraknąć. Przed obroną nawet prognoza pogody przypominała mi o równaniach różniczkowych :) I akurat w Siodle tego dnia było najcieplej. (A M. się martwi, że nie zrozumiała, więc jeśli tez nie rozumiecie, to się nie martwcie).



8.

To też będzie historia sprzed obrony (przynajmniej częściowo). 2 albo 3 dni przed tym pamiętnym dniem, kiedy to postanowiłam się wcześniej położyć i wyspać, trochę po północy zadzwonił telefon. Tata. Myślę sobie, że coś się stało, bo przecież normalnie nie dzwoni w środku nocy. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
O: Hej, co się dzieje? (starając się zachować jasność umysłu)
T: Ola, chcesz lecieć z nami w sierpniu do Wrocławia? Bo właśnie znalazłem tanie bilety.
:)
A we Wrocławiu głęboka prawda życiowa, którą należy zapamiętać: "Nie ma szczęścia, jest matematyka"!



9. 


W tym roku też odwiedzali nas w ogrodzie różni Bracia Mniejsi. Tu akurat dwa koty: czarno-biały i biało-czarny. Jeden jest oswojony, a drugi nie bardzo (albo może lepiej: jeden nas lubi, a drugi nie :P) Problem w tym, że bardzo długo nie mogłam zapamiętać który jest który :) 
Były też zloty synogarlic (serio, przylatywały całymi stadami), ale nie lubiły jak się im robiło zdjęcia.



10.

Ale niespodziewani goście zdarzali się nie tylko w ogrodzie. Pewnego dnia, po wizycie mojej mamy, zastałam na łóżku rodzinkę Kubusiów Puchatków (które kiedyś miałam w zwyczaju zbierać) :) Bo u rodziców było im smutno beze mnie :P



11. 




Nie, to nie jest światełko w tunelu :) Tak wygląda droga do wukadki w grudniu koło 5.30 nad ranem we mgle. I sama kolejka wjeżdżająca na stację. Czyli dobrze czasem wstać skoro świt (a nie, świt to dopiero będzie za jakieś 2 godziny...) i pojechać na roraty.



12.

Jako że to przegląd wydarzeń z ostatniego roku, to punktów powinno być 12. I ostatni powinien mieć coś wspólnego z pierwszym. Co ma wspólnego patelnia ze ślimakiem? Niby zwykła patelnia. Ale myślę, że może się pochwalić ciekawszym życiem, niż większość jej koleżanek :P
Na pewno dlatego, że korzystamy z niej my :) Ale prze wszystkim dlatego, że łatwiej było jej pojechać z Warszawy pod Rzeszów (za co bardzo dziękuję U. i L.) i wrócić stamtąd ze mną na nasze włości, niż mi pojechać do Ikei :D


To by chyba było na tyle. Dziwnych zdjęć mam jeszcze całą masę, więc może kiedyś znów coś na ich podstawie powstanie (jak tak dalej pójdzie, to pewnie za rok). A dla tych co wytrwali do końca jest jeszcze jedno, które nie wiem z jakiej okazji powstało. Ale może nam przypominać, żeby częściej patrzeć w niebo :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz