wtorek, 30 września 2014

Powroty...

... jak wiadomo bywają trudne. Szczególnie, gdy człowiek spędził ponad tydzień w górach z fantastycznymi ludźmi (i trochę mniej fantastyczną pogodą). Na uporządkowanie wspomnień górskich przyjdzie jeszcze kolej.
Tak czy inaczej, z każdego fajnego wyjazdu trzeba w końcu wrócić do domu (skądinąd też fajnego). A tam jak zwykle czekają niespodzianki!



Ledwo przekroczyłam próg, do moich uszu doleciało pytanie, czy wiem co zostawiłam przed wyjazdem. W mózgu zapaliła mi się szybko czerwona lampka: sernik w pudełku styropianowym! Został w prawdzie na tarasie, ale gdy ostatni raz do niego zaglądałam, wyglądał jakby opanowała go obca cywilizacja. Na szczęście mój tok myślowy trwał na tyle długo, że zanim wygłosiłam przemowę dowiedziałam się, że chodzi o coś innego (a tak na marginesie, to nie mam pojęcia gdzie się podziało to ciasto...). Otóż, zostawiłam kubek z resztką kawy. (Czy to na pewno była kawa niezależni eksperci nie są zgodni, , resztki trudno zidentyfikować, dowody odnaleziono zbyt późno).

Odkrycia tajemniczej substancji dokonały Ola z Beatą. Po burzliwej dyskusji doszły do wniosku, że powinnam sama okiełznać i zneutralizować to co w kubku zdążyło się wyhodować. No, ale przecież nie można takich rzeczy trzymać na widoku, dlatego naczynie komisyjnie zostało wyeksmitowane na lodówkę.

Dalszy przebieg wydarzeń jest dramatyczny, dlatego ludzie o słabych nerwach proszeni są o poczekanie na spokojniejszy wpis.

<Rekonstrukcja wydarzeń>
Beata otwiera lodówkę. Jednocześnie czuje, że dziwny płyn wylewa się na nią i słyszy dźwięk tłuczonego szkła. Zdecydowanym ruchem zamyka drzwi lodówki i próbuje ocenić straty. Podłoga jest zalana, ale szczątków kubka nigdzie nie widać. Jak to możliwe!? Czyby siła uderzenia była tak duża, że rozbił się na bardzo drobne, niewidoczne ludzkim okiem kawałki? Zagadka szybko się wyjaśnia - kubek wylądował w środku lodówki, pozostając w stanie nienaruszonym, ale zalewając swoją zawartością wszystkie półki.

W takich chwilach żałuję, ze nie mamy zamontowanej w kuchni ukrytej kamery. Oprócz takich akcji nagrywałyby się również nasze tance do najróżniejszych  szalonych hiciorów. Przyznacie, że widok trzech panien, w fartuchach, tańczących układ do popularnej dekadę temu piosenki Asereje, to nie jest coś co widuje się codziennie.


                                    Panna Ola prezentuje elegancki fartuch.

                                              Dama powinna być skromna.

A że taniec to sport, a sport to zdrowie, więc tańczcie i Wy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz