Świeżo z kina. Chyba troszkę nielegalnie. |
-Ty, stary! Trzeba coś jeszcze wymyślić na te pół godziny, bo nam za szybko dojdą do tej góry!
- Ej, dajmy jakiegoś kolesia, który będzie wyglądał jakby całe życie był na haju! To się zawsze dobrze sprzedaje.
- Kurde, nie mamy żadnego wątku miłosnego. Weź coś wymyśl!
- Ale kogo tu chcesz swatać? Mamy głównie krasnoludy i hobbita. Średnio romantycznie.
- No dobra, chłopaki! Patrzcie, trzech krasnoludów jest całkiem przystojnych. Tego głównego nie ruszajmy, bo i tak za dużo akcji się kręci wokół niego. Ale jakby tego młodego... Tylko jak tu jakąś krasnoludkę wcisnąć.
- Krasnoludka, bez sensu. Niska i brzydka... A może romans z elfką? Niech go najpierw zapuszkuje, a potem podrywa.
-Ekstra! Tylko żeby się nie całowali wtedy, gdy widz się tego spodziewa. Niech ona go pocałuje, jak on już umrze!
- W co grasz?
- W Tetris.
-Łooo, człowieku! Właśnie wpadłem na genialny pomysł jak zmontować scenę, gdy Legolas biega po zapadającym się moście!
-Szefie, bo ja mam taki pomysł. Mam w szufladzie kawałek scenariusza o dzielnym przewoźniku i jego rodzinie. Ale na cały film chyba nie starczy. Może dodamy te sceny do tego co już kręcimy?
-A to się dobrze składa, bo się zastanawiałem w jakiej roli Krysię obsadzić, a tak to może zagrać córkę.
-Może jakiś wątek moralizatorski?
- Dajmy takiego kolesia: konformista, służbista, kradnie gdzie się da, zero kręgosłupa moralnego. Do tego tchórz.
- Idealnie! Pamiętaj tylko, żeby przypadkiem nie stała mu się żadna krzywda.
-Cholera, znów będą feministki się wkurzać, ze ratujemy kobiety i dzieci...
-Co nam szkodzi, żeby złapały za widły i pobiegły walczyć? I po kłopocie!
Takie przykładowe dialogi twórców Hobbita chodziły mi po głowie w czasie wczorajszego maratonu filmowego. Było parę scen i momentów, które wywołały moją wesołość (stan ten potęgowała późna pora. Na części trzeciej humor już miałam szampański :))
To, że się wyśmiewam, nie znaczy, że mi się nie podobało. Było fajnie:)
Oczywiście, książka Tolkiena została w tym przypadku potraktowana bardzo lekko. (Nie oszukujmy się, wszyscy się tego doskonale spodziewaliśmy od samego początku).Wiem, wiem... to okropne, że twórcy rozciągnęli tę historię na tyle części, zależy im tylko na pieniądzach itd. To ich zawód. Zawód, który ma na celu dostarczyć nam rozrywkę. Dlatego ja przymknęłam oko na "kanoniczność" historii i dzięki temu dobrze się bawiłam. Oczywiście - tak długa forma prowadzi do wielu paradoksów, ale to już chyba pokazałam w powyższych dialogach. W trzeciej części głównie się biją, co dla mnie oznacza, że raczej nie obejrzę jej nigdy więcej. Zdecydowanie najbardziej podobało mi się "Pustkowie Smauga". Poza tym udało mi się nie usnąć nawet na chwilę! Sukces :)
Jedna rzecz nie ulega wątpliwości: ścieżka dźwiękowa absolutnie fenomenalna :)
Na początku trzeciej części, żeby nie przysnąć i podnieść sobie odrobinę ciśnienie zaczęłam robić zdjęcia. To pierwsze wygląda trochę jak wydruk USG, a przedstawia chyba ucieczkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz