W tytule wyszedł mi całkiem zgrabny rym. Właściwie biorąc pod uwagę godzinę, która właśnie wyświetla mi się na ekranie, nie jest to takie dziwne.
Prezenty są fajne. A najfajniejsze są takie od serca i z pomysłem.
Beata dostała Biovital.
Cóż począć, wygląda na to, że w grudniu pisane nam jest niczym nie zmącone zdrowie. O ile oczywiście będziemy postępować tak jak dzisiaj. Czyli pić. Biovital.
Z obliczeń (no dobra, było na oko...) wynika, że przepisowe dwie łyżki stołowe to 2/3 kieliszka od wódki (naszego ładnego, wysokiego). Już mamy wypić, kiedy pada pytanie: A zdjęcie? Moje szaleństwo najwidoczniej jest zaraźliwe ;)
O: Ale ja jestem niewyjściowo ubrana.
B: To załóż szlafrok... Ej spoko, Magda jest w kocu.
M: To jest mój wyjściowy koc!
Niestety dalsze losy jednego z kieliszków biorącego udział w tym wiekopomnym wydarzeniu były dramatyczne. Nie przeżył bliskiego spotkania z podłogą. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że była to pierwsza ofiara tłuczona odkąd mieszkamy razem. Przy mojej koordynacji to spory sukces.
B: Magda, nie przejmuj się. Zdarza się nawet najlepszym, A tobie to już w szczególności.
Tu następuje mój napad śmiechu.
B: Zapisałaś już?
I ostatni dialog wieczoru.
Rama fabularna: Napięcia siostrzano - mieszkaniowe.
B: Jak wy się zachowujecie? Ile wy macie lat?
M i O (zgodnie): Mniej niż ty!
B: I nie wstyd wam?
MO: Nie! :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz